|
|
Autor |
Wiadomość |
Anonim
Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:50, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Piszecie, że wg Was sens życia to czerpanie z niego jak najwiekszej ilości szczęscia. Ale jeśli ktoś tego szczęścia nie zazna? Jeśli człowiek wie, że obecnie nie będzie miał kobiety w młodym wieku, wyobraża sobie jak to będzie w przyszłości. Czy będzie miał kochająca żonę? W tej chwili patrzy na innych, którzy mają juz małe związki choć nie wiadomo czy na stałe ale są, mają dużo znajomych gdzie mogą wyszukać tej jedynej. Są osoby, które takiej opcji nie mają. Sens życia to wg niego przede wszystkim miłość. Co to za życie bez żony i patrząc jak koledzy tulą sie do swoich żon? Jest ciągle ta obawa: "Jak to będzie w przyszłości czy znajdę żonę? Co bedzie jak nie znajdę tej jedynej?" A gdy w przyszłości zobaczy znajomych razem ze swoimi pociechami będzie chciał ucieć od wszystkiego, nie będzie miał sensu życia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
_Samuel_
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa/Lesznowola
|
Wysłany: Sob 20:45, 19 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Hmm. Wydaje mi się, że Twój przykład to raczej problem psychologiczny konkretnego człowieka, a nie uniwersalna tendencja
Przede wszystkim, każdy ma swój własny sens życia. Jeśli dla kogoś sensem życia jest osiągnięcie jakiegoś celu, np. znalezienie ukochanej osoby i życie dla niej, to po prostu powinien ocenić swoje możliwości i pomyśleć, jakie ma sposoby na osiągnięcie tego celu. Jeśli oceni, że istnieje realna szansa na powodzenie, do dzieła. Jeśli nie, jedynym wyjściem jest zmiana swojego sensu życia.
Powiem tak: Życie jest pełne możliwości. Jeśli nie możesz osiągnąć szczęścia w jeden sposób, istnieją setki innych, z których możesz skorzystać. Zamiast skupiać się na szukaniu miłości już teraz zajmij się, na przykład, rozwojem osobistym, zdobywaniem wykształcenia, kształtowaniem siebie w sposób, dzięki któremu zdobędziesz szacunek wśród ludzi, których i ty szanujesz. Być może wśród tych ludzi znajdzie się ktoś, komu wydasz się bardziej interesujący niż inni, i może po jakimś czasie to zainteresowanie zamieni się we wzajemną miłość. A może nie. Ale warto spróbować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hiob
Administrator
Dołączył: 30 Cze 2005
Posty: 471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północna Karolina, USA
|
Wysłany: Śro 5:51, 23 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Guerrillero napisał: | Z tego co widzę, to w wersji biblijnej było 11 przykazań, chyba że to pierwsze należy uznać za swego rodzaju preambułę. Mniejsza o to, może to w ogóle nie jest uznawane za przykazanie tylko jakiś wstęp. Więc jeżeli pierwszym oryginalnym przykazaniem jest "Nie będziesz miał innych bogów oprócz mnie", to wychodzi na to, że w wersji katolickiej pominięto drugie przykazanie (o rzeźbach i obrazach), natomiast ostatnie rozbito na dwa aby zgadzała sie liczba. |
W Biblii przykazania nie są numerowane. Nazywanie ich "dziesięcioma" jest pewną tradycją, dziesięc jest symboliczną liczbą, tak jak siedem i trzy. Ale nie ma znaczenia, jak je będziemy liczyć. "Wersja skrócona", której się uczą dzieci przed przyjęciem Pierwszej Komunii jest skrócona nie dlatego, że obcięto coś z wersji podanych w Biblii, ale dlatego, żeby małe dzieci łatwiej się ich nauczyły. A wszystkie trzy wersje, obie biblijne i ta "tradycyjna" są cytowane w Katechizmie, który jest oficjalnym dokumentem Koscioła.
Natomiast jeśli chodzi o sens życia, to nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że szukanie przyjemności w tym życiu może dać nam szczęście i zaspokoić poszukiwanie tego sensu. Ludzie, którzy w największym stopniu byli w stanie to osiągnąc, ludzie sławni i bogaci, aktorzy, politycy, właściciele biznesów, są grupą najbardziej nieszczęśliwych ludzi na świecie. Alkoholizm, narkotyki, rozwody, depresje to zjawiska towarzyszące im w dużo większym natężeniu niż "normalnym" ludziom. I jest pewna bardzo istotna przyczyna, dla której się tak dzieje. Wielu z nas żyje nadzieją, że gdybyśmy mieli tyle szmalu co Gates, bylibyśmy szczęśliwi. Oni tę nadzieję stracili, bo mają tyle szmalu, ale nie dało im to żadnego szczęścia. Więcej w tym tekście: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Guerrillero
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Śro 13:24, 23 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
hiob napisał: | nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że szukanie przyjemności w tym życiu może dać nam szczęście | Nie tylko samo szukanie przyjemności, ale też czynne unikanie nieprzyjemności, nie tylko swojej.
hiob napisał: | Alkoholizm, narkotyki, rozwody, depresje to zjawiska towarzyszące im w dużo większym natężeniu niż "normalnym" ludziom. | Pewnie tak, jeżeli chodzi o klasę średnią, ale w najuboższych warstwach społeczeństwa jest jeszcze gorzej.
hiob napisał: | Wielu z nas żyje nadzieją, że gdybyśmy mieli tyle szmalu co Gates, bylibyśmy szczęśliwi. | Faktycznie, to istotny błąd. Duża kasa może dać wiele dobrego, ale bywa też żródłem poważnych komplikacji w życiu towarzyskim i stosunkach z ludźmi. Dlatego uważam, że zamiast gonić za jakimś nierealnym marzeniem lepiej skupić się na chwili obecnej, otaczających realiach, bliskich ludziach. Nie tylko gruba kasa daje szczęście. Carpe diem!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anonim
Dołączył: 18 Maj 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:55, 27 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Nie chodzi mi zdobywanie pieniedzy zeby mi lepiej sie zylo, tylko wg mnie sensem zycia jest to zeby miec dla kogo zyc. Co to za zycie gdy wracasz do pustego domu, jest wtedy sens wracac do niego? Nikt na Ciebie nie czeka.
Staram sie zyc chwila nie myslec o tym co bedzie, jak to bedzie. Ale czasem tak czlowiekowi wejdzie do glowy i mysli o tym caly czas. Staram sie powiedziec jakos to bedzie, mam wszystko w d**** i niczym sie nei przejmowac ale to samo czasem wejdzie do glowy ta mysl o przyszlosci.
Dlatego tu napisalem bo to powinna być jedna z wazniejszych rzeczy w zyciu. Zyjemy dla Boga i gdy opuścimy ten swiat na ziemi pojdziemy do niego, ale trzeba tez miec dla kogo zyc tutaj, teraz na ziemi:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hiob
Administrator
Dołączył: 30 Cze 2005
Posty: 471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północna Karolina, USA
|
Wysłany: Pon 23:44, 28 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Masz rację, Anonim, ale to się „samo zdarza”. To spotkanie tej jedynej osoby. Zdarza się niespodziewanie, gdy najmniej o tym myślimy. Nie można iść przez życie myśląc, że jak dziś nie poznamy kogoś, to będziemy nieszczęśliwi. Trzeba wyjść w świat, robić coś dla innych, podróżować, czy pielgrzymować i w ten sposób poznamy dziesiątki osób i na pewno wśród nich spotkamy tego kogoś specjalnego. Internet też bywa dobrym miejscem spotkania osób myślących podobnie do nas i sam osobiście znam kilka małżeństw, które poznały się najpierw wirtualnie.
Ale o ile udane małżeństwo jest na pewno źródłem szczęścia, to ma ono także i złe okresy. Są dni w każdym małżeństwie, że zastanawiamy się co nas oślepiło przed laty. To zwykłe ułomności natury ludzkiej i kto twierdzi, że jest inaczej, kłamie. Tylko szczęście w Bogu może być idealne, bez złych dni i negatywnych stron. Dlatego też utrata Boga, utrata Nieba jest dużo większą tragedią niż niemożność znalezienia bliskiej osoby. Życie na ziemi jest krótkie, a wieczność jest… wieczna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pendraczek
Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 2:09, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Guerrillero napisał: | servus napisał: | Osobiscie uwazam, ze gdybysmy zapytali ateiste o sens zycia nie umialby sdac na to optymistycznej odpowiedzi. | No to nie uważaj osobiście tylko zapytaj .
Sens życia wg mnie? Dla mnie sensem życia jest samo życie, a dokładniej czerpanie z niego pozytywnych przeżyć przy jednoczesnym ograniczaniu negatywnych. Życie jest krótkie, więc musimy z niego wycisnąć tyle szczęścia i przyjemności ile się da. Nie ma czasu do stracenia! |
Czyżbyś mówił o szczęściu i przyjemności dla siebie samego? No bo tak wynika z tego kontekstu... Czy to znaczy że masz na myśli czerpanie przyjemności ile się da, jak piszesz, nawet kosztem innych? Powodując ból i cierpienie? Ale na innym wątku czytałem że zarzucałeś Bogu ból i cierpienie które jest na świecie... hmm wyjaśnij mi to prosze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Guerrillero
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5
|
Wysłany: Wto 17:19, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pendraczek napisał: | Czyżbyś mówił o szczęściu i przyjemności dla siebie samego? Czy to znaczy że masz na myśli czerpanie przyjemności ile się da, jak piszesz, nawet kosztem innych? Powodując ból i cierpienie? Ale na innym wątku czytałem że zarzucałeś Bogu ból i cierpienie które jest na świecie... hmm wyjaśnij mi to prosze. | Oczywiście, że nie tylko dla siebie. Uszczęśliwianie innych też jest żródłem przyjemności, czyż nie? A dążenie do przyjemności kosztem innych, powodując czyjś ból i cierpienie jest jak dla mnie niedopuszczalne.
pendraczek napisał: | Ale na innym wątku czytałem że zarzucałeś Bogu ból i cierpienie które jest na świecie... hmm wyjaśnij mi to prosze. | Czy na świecie będzie ból czy go nie będzie, to zależy od ludzi, od ich woli. Tak Bóg skonstruował ten świat. Ale wątpię aby był na tyle naiwny, że myślał, iż ludzie będą grzeczni i nie będą się krzywdzili (może nawet stworzył zło w jakimś celu?). Dlatego właśnie uważam, że już lepiej byłoby nie tworzyć świata w którym jest zło. Ale to temat na inną dyskusję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ajw
Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: syreni gród
|
Wysłany: Wto 17:49, 29 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Anonim napisał: | Piszecie, że wg Was sens życia to czerpanie z niego jak najwiekszej ilości szczęscia. Ale jeśli ktoś tego szczęścia nie zazna? Jeśli człowiek wie, że obecnie nie będzie miał kobiety w młodym wieku, wyobraża sobie jak to będzie w przyszłości. Czy będzie miał kochająca żonę? W tej chwili patrzy na innych, którzy mają juz małe związki choć nie wiadomo czy na stałe ale są, mają dużo znajomych gdzie mogą wyszukać tej jedynej. Są osoby, które takiej opcji nie mają. Sens życia to wg niego przede wszystkim miłość. Co to za życie bez żony i patrząc jak koledzy tulą sie do swoich żon? Jest ciągle ta obawa: "Jak to będzie w przyszłości czy znajdę żonę? Co bedzie jak nie znajdę tej jedynej?" A gdy w przyszłości zobaczy znajomych razem ze swoimi pociechami będzie chciał ucieć od wszystkiego, nie będzie miał sensu życia. |
Kurcze - czytając to widziałem siebie . Jest to chyba "rzecz" której się tak naprawdę się boję - nie śmierć tylko właśnie samotność . Również jestem zdania, że sensem życia (jak dla mnie) jest żyć dla kogoś no i pozostawić coś na tym świecie (np. potomstwo). Jedni mówią, że to super być, jakże w dzisiejszych czasach modnym, singlem jednak może jest to fajne jak się ma 25-30 lat. Są zabawy ze znajomymi itp ale kiedyś znajomi idą na np. działkę rodzinką itp a wtedy taki człowiek co robi - jest sam w 4 ścianach.
Znaleźć (w końcu) tą jedyną i żyć z nią aż do śmierci - może banalne lecz to jest moim celem życiowym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pendraczek
Dołączył: 29 Maj 2007
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Śro 7:08, 30 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Guerrillero napisał: | Czy na świecie będzie ból czy go nie będzie, to zależy od ludzi, od ich woli. Tak Bóg skonstruował ten świat. Ale wątpię aby był na tyle naiwny, że myślał, iż ludzie będą grzeczni i nie będą się krzywdzili (może nawet stworzył zło w jakimś celu?). Dlatego właśnie uważam, że już lepiej byłoby nie tworzyć świata w którym jest zło. Ale to temat na inną dyskusję. |
Nom, i może nawet jest tak dlatego że Bóg jak mówisz w jakimś celu stworzył też zło (a raczej dopuścił do niego bym powiedział... i chocby po to żebys nie mógł powiedziec że kochamy Boga bo nie ma innego wyjścia - jak by było gdyby nie było zła).
A może nie rozumiesz po prostu dlaczego to zrobił? Osobiście uważam że gdybym mógł w każdej sprawie zrozumiec Boga to taki Bóg nie byłby moim Bogiem bo ja byłbym od niego mądrzejszy. Ale i tak Bóg daje się nam poznac i zrozumiec na tyle na ile go szukamy. Jak ktos go nie szuka i nie chce poznac, albo założył że coś jest bez sensu z tego co Bóg robi, bo nie pasuje to do jego koncepcji świata, no to już sam sobie daje odpowiedź, więc po co Bóg ma mu się narzucac z tym jak On to rozumie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krzysiek
Dołączył: 31 Maj 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok
|
Wysłany: Nie 20:56, 03 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Sens życia,moim sensem życia jest to ,że w każdym jego momencie moge odejść i wiem ,że przezyłem je zgodnie że nikt z tych co pozostaną niebędzie cierpiał z mojego powodu ,że przez calą moją wędrówke na tym Świecie nieuczyniłem nikomu nic złego.To wedle mnie jest sens życia przejść przez nie w ten sposób,i nigdy niczego nieżałować ,żadnych decyzji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hiob
Administrator
Dołączył: 30 Cze 2005
Posty: 471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północna Karolina, USA
|
Wysłany: Czw 15:15, 07 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Krzysiek napisał: | Sens życia,moim sensem życia jest to ,że w każdym jego momencie moge odejść i wiem ,że przezyłem je zgodnie że nikt z tych co pozostaną niebędzie cierpiał z mojego powodu ,że przez calą moją wędrówke na tym Świecie nieuczyniłem nikomu nic złego.To wedle mnie jest sens życia przejść przez nie w ten sposób,i nigdy niczego nieżałować ,żadnych decyzji. |
Ale gdzie odejść? Czy uważasz, że jest jakieś "życie po śmierci"? A jak nie ma, to jakie odchodzenie? Odchodzi się do czegoś. A jak nie ma nic po naszej śmierci, to po co to wygłupianie się z przeżywaniem życia tak, żeby nikomu nie szkodzić? to głupota. Jak nic nie ma po śmierci, to zwycięzcami są ci, co deptali innych i po trupach doszli do majątku i władzy. Ci, co cale życie szli uważając, żeby nie skrzywdzić innych są naiwnymi glupkami.
Natomiast jak Bóg istnieje (w co ja nie wątpię) to może być tylko jeden cel w życiu: Pokochać Go, poznać jak najlepiej i postępować jak On chce, nie jak mnie się wydaje najlepiej. Bo ludzie mają różne opinie co do tego, co "dobre" i tego, co nie powoduje szkody innym. Ile ludzi tyle opinii. Pewno, że w wielu przypadkach się wszyscy zgadzamy, ale w bardzo wielu różnimy się znacznie. Na przykład gdy chodzi o aborcję, zagadnienia moralne, seks pozamałżeński, pornografia itp.
Przy okazji link do ciekawego artykułu księdza profesora Michała Hellera. Polecam gorąco, bo Heller jest wybitnym naukowcem w dziedzinie kosmologii, czy jak tę naukę nazwać, a do tego potrafi o tym pisać w sposób przystępny. I niech nikogo nie zraża, że jest on także kapłanem. W końcu to Kosciół dał nam nowoczesną naukę, zakładał uniwersytety, finansował badania, to imionami wielu jezuitów-naukowców są nazwane kratery na Księżycu, nie mówiąc już o naszym najwybitniejszym naukowcu w historii, Mikołaju Koperniku, ktory też był księdzem. Jak to już zauważył JPII, "Wiara i rozum są jak... " ale chyba znacie skądś ten cytat. ;0 Pozdrawiam i zapraszam do lektury.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poszukujący
Dołączył: 24 Lip 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:04, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ja staram się nie krzywdzić bo uważam, że to jest dobre. Nie potrzebuję do tego żadnego Boga. Nie uważam się też za naiwnego głupka.
Przeraziłeś mnie Hiobie tym określeniem człowieka który bezinteresownie nie chce krzywdzić. Czy gdyby nie było Boga to dążyłbyś do kasy i władzy po trupach?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hiob
Administrator
Dołączył: 30 Cze 2005
Posty: 471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północna Karolina, USA
|
Wysłany: Śro 23:50, 01 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Poszukujący napisał: | Ja staram się nie krzywdzić bo uważam, że to jest dobre. Nie potrzebuję do tego żadnego Boga. Nie uważam się też za naiwnego głupka. |
Nikt nie twierdzi, że jesteś naiwnym głupkiem, ale też Twoje stwierdzenie, że „coś jest dobre”, żeby miało jakąś wartość i sens, musi mieć jakiś punkt odniesienia. Jeżeli nie ma, to jak zdefiniujemy „dobro”? To, co jest dobre dla Ciebie niekoniecznie musi być dobre dla mnie, czy dla innej osoby.
Nazistowskie Niemcy robiły dokładnie to, co było dla nich dobre. Nie łamali żadnych praw, bo takie prawa sobie uchwalili. Gdyby więc nie konsensus, że istnieją jakieś obiektywne prawa, nie można by ich nawet osądzić. Powracamy tu wielokrotnie do przykładu nazistów, bo to najnowsza historia, ale takich przykładów w historii jest więcej. Wiele narodów, cywilizacji i wiele indywidualności robiło to, co było dobre w ich oczach, a co nam się wydaje okrucieństwem.
Cytat: | Przeraziłeś mnie Hiobie tym określeniem człowieka który bezinteresownie nie chce krzywdzić. Czy gdyby nie było Boga to dążyłbyś do kasy i władzy po trupach? |
Sam fakt, że Cię to przeraża świadczy o tym, że jednak jest jakiś obiektywny standard „dobra”. Inaczej twoje przerażenie nie miało by sensu. Pomyśl obiektywnie. Jesteś tak ukształtowany w wiedzy, w przekonaniu, że każdy „dobry” człowiek musi postępować „dobrze”, że moje stwierdzenie, że
„…Jak nic nie ma po śmierci, to zwycięzcami są ci, co deptali innych i po trupach doszli do majątku i władzy. Ci, co cale życie szli uważając, żeby nie skrzywdzić innych są naiwnymi glupkami.” Cię zaszokowało. Uważasz mnie za potwora, który by od razu „dążył do władzy i do kasy po trupach”
Ale spójrzmy na przykład na… żabę. Oglądałem kiedyś bardzo ciekawy program na Discovery, czy na Animal Planet poświęcony jednej z nich. Jest taki gatunek, który żyje na pustyni, gdzie z samej definicji jest raczej krucho z wodą. Złożone przez samiczkę jajka wysychają i czekają, czasem parę lat na deszcz. Gdy deszcz spadnie, z jajek rozwijają się kijanki, ale są ich dwa rodzaje. Mniejsze roślinożerne, większe mięsożerne, a raczej można by powiedzieć zajmujące się kanibalizmem. Te większe kijanki żywią się swoimi roślinożernymi siostrami. Oczywiście ma to na celu umożliwienie w krótkim czasie, do wyschnięcia mokradła, czy stawku, dorośnięcie niektórym osobnikom, które żyją tylko tak długo, że najczęściej tylko raz zdążą złożyć jajka czekające na następny deszcz. Podaję ten przykład, żeby Ci uświadomić, że taki przykład ze świata zwierząt nie jest dla nas niemoralny, czy zły. Jest to ciekawostka, może trochę okrutna w swej rzeczywistości, ale trudno tu mówić o jakimś złu, czy niemoralności.
Podobnie jest z każdym innym zwierzęciem, niekoniecznie zjadającym swoje potomstwo. Pająk znany jako czarna wdowa jest może ekstremalnym przykładem, ale każdy drapieżnik „morduje niewinne zwierzątka” i nie nazywamy tego złem. To naturalny proces, nieodłączny składnik naszej rzeczywistości, nie mający żadnych negatywnych zabarwień, z moralnego punktu widzenia.
Gdyby więc nie było Boga, gdybyśmy wszyscy byli tylko wynikiem przypadkowej ewolucji, to dlaczego wszystkie w zasadzie cywilizacje, narody i kultury wytworzyły jakieś kodeksy moralne, które obiektywnie stają się dla nich kulą u nogi? Dlaczego mamy konwencje mówiące o konieczności humanitarnego traktowania jeńców wojennych? Przecież prościej ich po prostu rozstrzelać. Dlaczego ratujemy rannych na wojnie, czasem ryzykując życie kilkunastu żołnierzy dla wydostania jednego kamrata, który leży gdzieś poza linią frontu? Dlaczego Amerykanie „babrają się” w Iraku tak, jak „babrali się” w Wietnamie, a sporadyczne przypadki okrucieństwa poszczególnych żołnierzy są piętnowane i karane więzieniem? Czy nie prościej byłoby tam rzucić bombę atomową i po odczekaniu paru lat wjechać na czołgach i zatknąć gwiaździsty sztandar? Cała ta zabawa w prawa człowieka tylko uniemożliwia skuteczne osiągnięcie celu. Bez tych skrupułów konflikt można by zakończyć w trzy miesiące.
Jednak nie da się działać bez skrupułów. Nie da się postępować tak, jak z militarnego punktu widzenia byłoby najkorzystniej. Nie da się, bo jednak istnieje jakieś Prawo, które jest większe niż interes Stanów Zjednoczonych, czy Polski, czy mój, czy Twój. Jest to prawo obiektywnie istniejące, tak jak obiektywnie istnieje jakaś prawda. Albo raczej Prawda. I tylko dlatego takie stwierdzenie, jak to Twoje „Ja staram się nie krzywdzić bo uważam, że to jest dobre.” ma sens. Nie ma natomiast sensu ciąg dalszy, czyli „Nie potrzebuję do tego żadnego Boga.” Potrzebujesz Go, czy o tym wiesz, czy nie. A co więcej, korzystasz z objawienia, które masz zaszczepione w swej duszy, mówiąc w ogóle o dobru.
My wszyscy jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga Gdyby nie Bóg i nie Jego życie w nas, bylibyśmy jak zwierzęta. One nie mają wolnej woli, nie mogą podejmować decyzji ocenianych z moralnego punktu widzenia. Wilk czy lew zabijający sarnę lub gazelę nie postępuje niemoralnie. Nie postępuje też moralnie. W ogóle mówienie tu o moralności nie ma sensu. Drapieżniki postępują tak, jak instynkt im nakazuje i nie bardzo mają wybór. Ale my także mamy instynkty. Mamy też uczucia. Nie raz mamy ochotę kogoś udusić własnymi rękami. I nie mów mi, że to nieprawda. Tyle tylko, że taka myśl jest tak abstrakcyjnie głupia i nierealna, że nawet nas samych rozśmiesza.
Czasem jednak nie wydaje nam się głupia, bo sumienie źle ukształtowane łatwo zagłuszyć. I tu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu tego zagadnienia, mianowicie do tych obiektywnych standardów, które naprawdę są konieczne. Podam ci przykład. Pierwszy z nich to pociąg do osób płci przeciwnej. Czy w ogóle pociąg seksualny. „Nieważna płeć, ważne uczucie”. Każdy “normalny” facet spotyka od czasu do czasu osobę która wzbudza w nim pożądanie. Kobiety zapewne także mają takie odczucia. Jednak nie postępujemy w zgodzie z naszym instynktem, który pragnie… wiadomo czego, bo „nie jesteśmy zwierzętami”. Jakiś wewnętrzny głos każe nam się powstrzymać od gwałtu na każdej atrakcyjnej osobie. Przypomnę tu, że zwierzęta wprost przeciwnie, gdy mają taki zew i możliwość, nie mają żadnych innych oporów by pójść za tym głosem. Ale gdy już chodzi nie o gwałt, ale o dobrowolne spędzenie czasu w zacisznym dyskretnym moteliku, to zaczynają się rozdźwięki między tym, co jest moralne, a co nie. Co jest „dobrem”, a co nie. Ile ludzi, tyle opinii. Dlaczego tak jest?
Inny przykład. Aborcja. Wcześniej napisałem, że nikt z nas nie dusi nikogo, nawet jak ma na to ochotę. Ale jednak wielu z nas morduje swe nienarodzone dzieci, usprawiedliwiając to w najprzeróżniejszy sposób. Jakże więc to jest? Nie wiem jaki jest Twój pogląd na aborcję, czy na stosowanie pigułki antykoncepcyjnej, ale wiem, że bardzo wiele „dobrych” ludzi nie ma nic przeciwko pigułce, która ma także działanie wczesnoporonne, a więc zabija ludzkie życie. W swej istocie nie ma różnicy między zabiciem płodu w pierwszych godzinach jego istnienia, a zabiciem, powiedzmy, nowonarodzonego dziecka. Ale bardzo wiele osób nie dostrzega tego. Także chrześcijan, także katolików. Jak więc rozstrzygnąć, czy jest to to samo, czy jednak coś zupełnie innego?
Swoim wpisem do tego wątku pokazałeś, moim zdaniem, że „siedzisz okrakiem na płocie”. Uważając, że Boga nie ma i że On Ci nie jest do niczego potrzebny, twierdzisz, że zawsze postępowałbyś dobrze, a mnie zarzucasz, że ja bez Boga nie miałbym oporów iść do celu po trupach. Ja tylko chciałem Ci pokazać, że takie rozumowanie jest nielogiczne, bo jak Boga nie ma, to nie ma czegoś takiego jak „dobro”, czy „zło”. Jak Boga nie ma, a my jesteśmy wynikiem bezrozumnej ewolucji, to powinniśmy postępować z zgodzie z naturą, instynktami, z tym, co najlepsze dla nas i najbliższej rodziny.
Dzisiaj jest rocznica Powstania Warszawskiego. To także przykład na to, że jednak Bóg istnieje. Takie wartości jak Bóg, Honor i Ojczyzna kiedyś coś znaczyły. Pokolenie które wtedy walczyło nie zastanawiało się, czy to się opłaci, czy to ma sens, czy przyniesie korzyść. Oczywiście chcieli zwycięstwa i było ono możliwe. Ale ważniejsze było co innego. Ważniejsze było zrobienie tego, co jest dobre. Żeby móc potem spojrzeć swoim dzieciom w oczy. Żeby móc potem spojrzeć sobie w oczy. Ale aby takie wartości rzeczywiście istniały, potrzebne jest coś więcej, niż ewolucja. Potrzebna jest dusza, która rozumie czym jest miłość, dobro, poświęceni dla innych itd., itp. Jednak nie wytłumaczysz istnienia duszy ewolucją, bo to nie ewolucja ją stworzyła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alex
Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Pon 19:40, 06 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Witam. Wydaje mi się, że nasze sądy na temat sensu życia przeważnie stoją na wysokim poziomie abstrakcji. Najczęściej jest tak, że te sprawy mamy mniej lub bardziej przemyślane i wszystko jest OK dopóki życie układa się po naszej myśli: jesteśmy zdrowi, w pełni sił, dzieci – lub też rodzice – za bardzo nie dają nam w kość . Wydaje się, że panujemy nad wszystkim, na wszystko mamy wpływ.
I nagle następuje coś nieprzewidzianego, coś burzy nasze dobre samopoczucie – jakieś spotkanie, rozmowa, zdarzenie, choroba , śmierć bliskiej osoby– coś, co narusza nasze poczucie bezpieczeństwa, nasz spokój. I wtedy pojawia się pytanie: dlaczego? Jaki to ma sens?
I to jest ten moment kiedy przeważnie po raz kolejny musimy zweryfikować naszą postawę wobec życia, tak jak to napisał J.Liebert: „Jedno wiem, i innych objawień nie potrzeba oczom i uszom- Uczyniwszy na wieki wybór, W każdej chwili wybierać muszę.”
Samuel napisał: | Mogę zbudować dom, mieszkać w nim przez wiele lat, a później jeżeli z jakiegoś powodu okaże się, że muszę się wyprowadzić się w inne miejsce, a dom zostanie zburzony - stwierdzić, że był to dobry dom, przeżyłem w nim wiele dobrych chwil, a teraz po prostu ruszam dalej |
Sorry, Samuel, ale nie bardzo wierzę w takie deklaracje. Podejrzewam, że użyłeś tego porównania, by zilustrować swoją postawę wobec życia – ale ja tego nie kupuję, nie wydaje mi się, by można tak łatwo przejść do porządku nad tak dramatycznym wydarzeniem, kiedy jest się zmuszonym np. opuścić swój dom. A co, jeśli ten dom będziesz musiał opuścić szybciej niż to sobie założyłeś? Nie wszystko układa się wg naszego scenariusza. Czy nie zadasz sobie pytania-dlaczego?- tylko po prostu ruszysz dalej? Wiem jedno- „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Kiedy jakiś czas temu urzędnicy wymyślili, że przeprowadzą drogę przez środek naszego gospodarstwa – to poczułam, jakby ktoś wszedł z butami w moją duszę: w mój azyl, w moje miejsce na ziemi, które daje poczucie bezpieczeństwa mnie i mojej rodzinie.
Utrata domu to utrata gruntu pod nogami – jak sobie poradzić, kiedy nie pozostaje ci już żadne oparcie? Nul, nic –żadnego sensu. Chyba, że ...że jest coś, a właściwie Ktoś, kto nada sens takiemu wydarzeniu, choć z pewnością nie przestanie ono być trudnym...bo ten sens przeważnie daje się odczytać dopiero z perspektywy czasu, a w danym momencie pozostaje najtrudniejsze – zaufanie. Wierzę w Boga, ale nie zawsze potrafię uwierzyć Bogu. I szczerze mówiąc wtedy do głowy mi nie przyszło, że ta sytuacja może być częścią Bożego planu w moim życiu – byłam gotowa bronić swego domu ze wszystkich sił. Taka myśl naszła mnie właściwie dopiero teraz- a mnie się wydawało, że dobre jest to czego chcę, a nie czego potrzebuję.
Samuelu, budujesz dom – życzę Ci wszystkiego dobrego i długich lat szczęśliwego życia w nowym domu
Guerrillero napisał: | Dla mnie sensem życia jest samo życie, a dokładniej czerpanie z niego pozytywnych przeżyć przy jednoczesnym ograniczaniu negatywnych. Życie jest krótkie, więc musimy z niego wycisnąć tyle szczęścia i przyjemności ile się da. Nie ma czasu do stracenia!
|
A jak znaleźć sens życia, gdy skończyła się nasza dobra passa i wiek, choroba czy co tam jeszcze uniemożliwiają nam na korzystanie z wszystkich walorów życia – nawet w tym najbardziej pozytywnym z pozytywnych znaczeń?
Jaki sens ma życie np. całkowicie sparaliżowanego Janusza Świtaja, który stracił poczucie sensu własnego istnienia i poprosił o eutanazję – ale, o dziwo, kiedy sprawa stała się szerzej znana- życie Janusza nabrało sensu dla setek ludzi i to pozwoliło mu znów mieć nadzieję. Ale właściwie dlaczego? Co się zmieniło? On od tego nie wyzdrowiał. Przecież w tej sytuacji myśl o eutanazji powinna być dla każdego pierwszą sensowną myślą. Co sprawia, że życie człowieka, od którego już nic nie zależy, który nie ma wpływu na własne życie, który jest ciężarem dla bliskich, zdany na upokarzającą zależność, który cierpi codziennie, tak dzień po dniu.... dziś... jutro... i pojutrze też będzie cierpiał...- że to życie ma sens?
No, dobrze, można powiedzieć, że Janusz nadal ma szansę czerpać z życia – może trochę inaczej – satysfakcję przyniesie mu wsparcie setek osób zainteresowanych jego losem.
Ale jaki sens miało życie Terry Schiavo? Przecież jej zostało odebrane wszystko. A dla tysięcy ludzi na całym świecie jej życie miało sens . Dla mnie to jest właśnie dowód na to, że istnieje coś większego niż my sami - dla mnie to jest Bóg.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|